Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Paweł z miejscowości Czechy koło Zduńskiej Woli. Obecnie studiuje w Warszawie i tam też zdarza mi się "trenować" Mam przejechane 29626.97 kilometrów Jeżdżę po szosie z średnią prędkością 30.90 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wejść

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy madrej.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
455.77 km 0.00 km teren
16:45 h 27.21 km/h:
Maks. pr.:49.31 km/h
Temperatura:15.0
Rower:FELT

Morze rowerem

Środa, 10 sierpnia 2011 · dodano: 11.08.2011 | Komentarze 4

Zeszłoroczna wycieczka raz jeszcze, jedyna różnica to taka że w tym roku całość na raz. Był ciężko co widać po średniej ale się udało. Wiejec napisze jak wrócę, bo teraz po bycze trochę w Grzybowie.

W nocy za bardzo nie spałem, o 21 padało potem sprawdzałem co 15 min czy już jest sucho. Jak wyschło to o 23 znowu popadało. Zdrzemnąłem się z 30min. Wstaje za 15 północ. Wychodzę na dwór, a tam mokro zimno, wróciłem się do łóżka. Po chwili decyzja jak nie teraz to już nie w tym roku. Szykuje się i 15 po 24 wyjazd. Do Sieradza asfalt dość mokry. Tyłek mi zmoczyło a przy 12 stopniach trochę to nieprzyjemne. Za Sieradzem zaszedł księżyc więc zrobiło się dość ciemno ale dało rade jechać na 50%mocy lampki. Gdzieś przed Wartą trochę mnie psy nastraszyły ale na strachu się obyło a potem już z psami i innymi zwierzami przygód nie miałem. Przed Wartą również asfalt zaczął robić się suchy, więc jazda stała się już znośna. Gdzieś między Turkiem a Tuliszkowem zatrzymałem się wymienić baterie. Mimo że tamte nie były jeszcze takie liche to później jechałem z lampką na maksa. Po drodze zjadłem ze dwa batony. W Kaliszu też coś zjadłem ale bez zatrzymywania. Po wyjeździe na drogę nr92 zaczęło się przejaśniać, niestety wraz z tym nasilał się zachodni wiatr który mocno mnie umęczył. Przed samym zjazdem na Gniezno było już dawno po wschodzie a wiatr wiał już prawie z pełną siłą. Na szczęście wiatr centralny zmienił się na skośny który trochę mniej ale również dawał się we znaki do samego morza. Przed Gnieznem zaczęło kropić, niestety przez chwile dość ostro przylało co przemoczyło mi buty i nogawki. Na szczęście bluza nieprzemokła na wylot, ale przy 14 stopniach w nogi było niemiłosiernie zimno. Jakieś 5km przed Gnieznem przestało już padać ale w mieście nie było gdzie stanąć. Stanąłem kawałek za, wycisnąłem wodę ze skarpetek i założyłem pod nie torebki. Nogi się strasznie pociły ale przynajmniej odzyskałem w nich czucie. 4 batony i 2 banany zjedzone w locie wystarczyły mi do Wągrowca, tam zatrzymałem się w spożywczaku i zjadłem 3 bułki słodkie. Następnie dość ciężki kawałek pod wiatr przez pola a potem Piła. Zatrzymałem się w McDonaldzie żeby coś zjeść i wypić kawę. Początkowo zastanawiałem się czy dalej nie jechać pociągiem ale posiedziałem trochę, odpocząłem i stwierdziłem że dwie godziny nie będę czekał. Pojechałem dalej z myślą że najwyżej z pomocy PKP skorzystam dalej. Za Piłą trochę popadało jednak nieporównywalnie słabiej do tego z przed Gniezna. Po za tym bez rewelacji zimno i nieprzyjemny wiatr jak przez cały dzień. Za Czaplinkiem dogonił mnie kombajn, taki wieli i wypaśmy:) początkowo jechałem przednim, ale w końcu dałem mu się wyprzedzić i siadłem na koło a raczej na heder:D i jechałem za nim 30km/h Rozstaliśmy się w Połczynie ale po tej przejażdżce jakoś lepiej zaczęło mi się jechać. Zatrzymałem się jeszcze gdzieś na zupie ale miejscowości nie mogę sobie przypomnieć a na mapie jej nie widzę. Może to i dobrze bo barszcz był nie dobry. Za dużo octu przez co potem mnie suszyło.Przed Białogardem jeszcze jakieś zakupy, przede wszystkim woda bo po tym barszczu spalanie znacznie wzrosło. Później jeszcze krótki postój na batona i telefon do mamy że będę na 20 i już prosto do Kołobrzegu. Dojechałem do deptaku w lesie przy samym morzu. Z stamtąd zobaczyłem morze i to mi na dzisiaj wystarczyło. Nie chciało mi się nigdzie łazić i robić zdjęć. Pojechałem prosto do Grzybowa. Byłem trochę wcześniej bo za 15 dwudziesta. Ale kolacja już czekała. Najadłem się umyłem i spać. Po 30minutowej drzemce i 20h jazdy zasnąłem po 5minutach. Wyjazd udany chodź do przyjemnych wycieczek to nie należał. średnia gorsza od zakładanej jednak z racji krótkich przerw wyrobiłem się w 20h jakie sobie postawiłem za maksimum.
Czas brutto 19:30
Czas jazdy 16:45
Przerwy 2:45




Komentarze
madrej
| 10:12 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj Na opis będzie trzeba poczekać , już byłem przy Wągrowcu i wyskoczył error:(
Co do średniej, planowałem jakieś 29 może nawet 30 ale zachodni wiatr który zaciągał od przodu wiał tak mocno, że przy odcinkach centralnie pod wiatr prędkość spadała do 25 a mi się już kompletnie odechciewało.
waxmund
| 07:46 piątek, 12 sierpnia 2011 | linkuj wstyd pokazać :p
robin
| 19:20 czwartek, 11 sierpnia 2011 | linkuj Taa, licha ta średnia, musiało być ciężko :P
waxmund
| 12:32 czwartek, 11 sierpnia 2011 | linkuj pfff, no rzeczywiście kiepściutka średnia :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa mmyta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]